0
ane.wald 20 października 2016 15:43
Tym razem Madryt. Mecz przeciwko drużynie, której budżet Mistrza Polski wystarczyłby podobno na czternaście dni funkcjonowania. Nie ma sprawy. Tylko porównanie.

Kolejne odcinki porezerwowałem z okazji zakładania konta MyRyanair. Niestety nie mogłem być wyjątkowo elastyczny; wylot mógł być jedynie w poniedziałek wieczorem, powrót natychmiast po wieczorze na Santiago Bernabeu, najlepiej jak najszybciej. Trochę czasu to zajęło, zgodnie z wątkiem https://www.fly4free.pl/forum/czy-to-juz-uzaleznienie,18,75203, jednak w ciągu czterech późnych godzin nocnych udało mi się skompletować wszystkie odcinki a mianowicie: WMI-STN (poniedziałek), STN-MRS, MRS-MAD (wtorek), MAD-PMI, PMI-STN, STN-WMI (środa).
6,528 km.jpg

Osobnym tematem mogłaby być półtoragodzinna przesiadka na powrocie w Stansted. Zabezpieczyłem się przezornie w dodatkowy wieczorny lot STN-SZZ, skąd po dotarciu na PKP miałbym TLK.

Składak rozbrykany, wg https://www.gc.kls2.com, 6528 km w równe 48h, nocki w STN i MAD z racji porannych lotów, dolot w dniu meczu do stolicy Hiszpanii o 16:30, niemniej miało to dla mnie sens jak i dla wielu innych, mijanych na kolejnych europejskich lotniskach we dnie i w nocy.

Do Modlina szarpnąłem się popularnym busem, oglądając kawałek Wielkiego Gatsby'ego. Szybko minąłem kontrolę i spokojnie czekałem na lot do Stansted ładując drobną elektronikę. Pierwszy raz miałem lądować na tym czwartym, co do wielkości porcie lotniczym w Wielkiej Brytanii. Trochę mnie przerażała wizja robienia kilometrów do kontroli dokumentów, optymizmu nie dodawała również szukajka google, którą trochę przycenzurowałem, w wersji dla tych mniej spostrzegawczych ;)
google.jpg

O czwartej rano zaplanowałem pobudkę, co prawda dłużej i tak nie dało by się spać, bo rozbiłem się ze śpiworem przy stanowiskach do samodzielnego skanowania kart pokładowych. Ogarnąłem się i po odbyciu kontroli bagażu, odwiedziłem salonik Escape Lounge, gdzie pamiętałem o zjedzeniu ciepłego śniadania oraz uzupełnienia elektrolitów.
Oprócz dań z karty, samodzielnie można decydować pomiędzy dwoma rodzajami sera, salami, płatkami śniadaniowymi czy owocami. Jest pewnie coś więcej ale nie zwróciłem uwagi. Z alkoholi: dwa rodzaje piwa, kilka butelek mocniejszego alkoholu ze średniej półki, który trzeba zamawiać, te lepsze już za dopłatą.

Lot do Marsylii spokojny, zazwyczaj wchodzę ostatni i dosypiam w ostatnich, wolnych rzędach. Z mp2 przespacerowałem się na normalne lotnisko, gdzie spokojnie skontaktowałem się ze światem, poczytałem trochę i dalej, po trzech godzinach, już ze znajomymi, którzy przylecieli z CRL, ruszyłem w drogę do Hiszpanii.Punktualnie wylądowaliśmy na MAD, zamiast proponowanej taryfy, zdecydowałem się na linię 200 do Canillejas, skąd ruszyłem wpierw piątą nitką metra do stacji Lavapies.
A to wszystko za sprawą wcześniej upatrzonego http://www.ratebeer.com/p/Chinaski-Lavapies/58264/, gdzie zdecydowałem się na degustację 4 x 15 cl, złożoną z duńskiego brown ale, holenderskiego imperial stouta pozdro @‌kacper451‌, amerykańską ipę i jej potrójną premierową wersję z pobliskiego Toledo.
YRIA Bloody zombie.jpg


Tuż przed godziną dziewiętnastą ruszyłem na stadion, nie wyrabiając się na zbiórkę przy Av. de Brasil, skąd pewnie też są jakieś filmiki. To mnie ominęło. W metrze zamieniłem za to kilka słów z korespondentem PAP-u z Lizbony, wydelegowanym specjalnie na mecz. Doszliśmy do wniosku, że od paru dni czeka się tu na awanturę; niech to będzie jedyny komentarz dotyczący owego wysiłku kamer oraz zachowania nieprzygotowanych służb.
Tylko dzięki koordynacji SKLW, wobec braków organizacyjnych ze strony gospodarzy, w miarę sprawnie udało się dotrzeć do kontroli osobistej, dwukrotnej. Potem mnóstwo schodów ruchomych i zajęcie trybuny. Wszedłem już po kaszance, bodajże w czwartej minucie meczu.

Trzeba przyznać, że zapełniony stadion po brzegi robił wrażenie, bardziej chyba jednak zaskoczyła mnie śmiałość gry, wspomaganych dopingiem przez cały mecz, piłkarzy Legii Warszawa a było dość głośno. Czasami nawet stewardzi, zaskoczeni tą solidnością mimo nieprzychylnego wyniku, wyjmowali swoje telefony by nagrać odrobinę fanatyzmu. Tradycyjnie, pod koniec meczu zaśpiewane zostały wszystkie zwrotki Mazurka Dąbrowskiego a po ostatnim gwizdku piłkarze otrzymali podziękowania za walkę oraz pozdrowiony został trener Jacek Magiera.

Po kilkunastu minutach, udało się opuścić obiekt. Wiele osób skierowało się do metra, mimo różnych namów zdecydowałem się na powrót na lotnisko. Ze stacji Tribunal, spokojnie wędrowałem sobie w stronę Plaza de Cibeles. Myślałem, że zahaczę o http://spain.100montaditos.com/ ale nie przyjmowano już zamówień, prócz piwa.
Przed drugą w nocy dotarłem linią expresową na Barajas, ogarnąłem się i poszedłem spać na kilka godzin. O ósmej rano przeszedłem kontrolę, zakupiłem wino, z uwagą! o kolejnym locie w ciągu doby i powoli skierowałem się do bramki samolotu lecącego do PMI.

Po przylocie, miałem godzinę do następnego lotu na Stansted. Mając miejsce w ósmym rzędzie pomyślałem, że będzie najlepiej jak umieszczę bagaż przy pierwszym rzędzie i może się uda później przesiąść przed lądowaniem i tak też zrobiłem po rozmowie z obsługą. Po przylocie, o 13:21 opuściłem samolot na tyle szczęśliwie, że do kontroli dokumentów miałem przebieżkę zamiast jazdy kolejką. Biometrycznego paszportu nie mam, a z dowodami osobistymi okazało się, że przede mną było około dwustu osób jak nie lepiej. Przed każdą taśmą "w labiryncie" zagadywałem jednak do najbliżej stojących osób, którzy wpuszczali mnie przed siebie i tak po trzech - czterech minutach okazałem swój dokument.

Znów czekała mnie przebieżka, więc dotarłem do upatrzonego wcześniej miejsca, gdzie skanuje się kartę pokładową samodzielnie bez kolejek, niektórzy nie zauważają tych pięciu czy sześciu stanowisk pozostawionych samych sobie albo to taki mój przypadkowy fast track. :D Koniec końców, czekałem jeszcze parę minut na informację, do której bramki należy się udać. Zamiast jazdy kolejką, znowu spacer. Zdążyłem. Wróciłem. Chcę jeszcze.

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

namteh 20 października 2016 15:50 Odpowiedz
Czy zawiozłeś Hiszpanom parę barierek by pomóc tamtejszej policji zabezpieczyć stadion? Internet aż huczy od takich informacji.
ane-wald 20 października 2016 15:53 Odpowiedz
Nie jestem wychowany na memach.
gorny77 20 października 2016 15:57 Odpowiedz
Ale fotki z opisem oraz kosztorys też zamieść, zapewne kogoś zachęcisz do takiego wyjazdu niekoniecznie z drużyną z PL (za długo by czekać :) )
ane-wald 20 października 2016 16:07 Odpowiedz
Podliczę dziś wieczorem.Zdjęć nie robiłem, jest ich mnóstwo w necie i to bardziej profesjonalnych.
kacper451 20 października 2016 18:01 Odpowiedz
To daj chociaż zdjęcia craftów:> które z tej czwórki bylo najlepsze:>??
ane-wald 21 października 2016 10:50 Odpowiedz
A więc tak:każdy odcinek lotu, dzięki MyRyanair miał niższą cenę, za wszystko wyszło - 160 plnsalonik - voucherbilet na mecz - 160 plnautobusy + metro 10,3 edeska degustacyjna w Chinaski Lavapies - 8 e pozostałe zakupy - 11,7 e@‌kacper451‌ Jednak największe wrażenie zrobił na mnie imperialny stout Kees Barrel Projekt # 04/2016, IBU 80, ABV 10,5% kawa, dym, beczka ale też z pojawiającą się nutą czekoladowej słodyczy, fajnie złożone. Żałowałem, że nie miałem czasu, bo tak to bym sączył 50cl w jakimś fajnym szkle; cenowo też chyba nie można narzekać, bo 7e za wspomnianą pojemność.Niestety próbki, zamiast w snifterku, podawane są w małych prostych szklaneczkach, jak z Ikei, grube szkło, dobre do kompotu. :)